Nie spełnia moich oczekiwań :(
Pojawienie się tej gry wywołało u mnie, miłośnika morskiej batalistyki duże podniecenie. Kupiłem "Bismarcka" zagrałem i w efekcie postanowiłem napisać te kilka słów przestrogi. "Bismarck" to kościany pasjans. Nie właśnie obraziłem pasjanse! Najprostszy pasjans z komputera w porównaniu z tą gra to mózgożerny pełny wyborów system. Nawet reguły gier kościanych w kasynach dają hazardziście więcej elementów decyzji niż ta gra. "Bismarck" to prędzej kościana ruletka, gra w której na nic nie mamy wpływu.
"Bismarck" oferuje nam dwa rodzaje scenariuszy. Są to bitwa artyleryjska pomiędzy okrętami (dwa scenariusze z udziałem Bismarcka) i atak lotniczy na okręt (pięć scenariuszy w tym jeden z Bismarckiem). W obu rodzajach scenariuszy jest zastosowana niemal identyczna mechanika. Tura wygląda następująco. Najpierw dociągamy kartę wydarzenia, które wprowadza jakiś losowy modyfikator do końca tury. Kolejny krok to rzut K2 po którym sprawdzamy wynik w dwóch lub więcej opcjach, np. wynik 2-3 to wariant A , wynik 4-12 to wariant B. Po rzucie przechodzimy do wariantu, który wyznaczyły kości i sytuacja się powtarza. Tak sobie rzucamy do momentu gdy dojdziemy do ostatniej opcji kończącej daną turę. Następna tura i wszystkie pozostałe wyglądają tak samo. W najdłuższym scenariuszu ataku lotniczego na okręt "Hiryu" musimy wykonać minimum 168 rzutów K2 by go u kończyć i na żaden z nich nie mamy najmniejszego wpływu! Nie ma żadnej możliwości przerzutu wyniku lub jakiejkolwiek mechanizmu zarządzania ryzykiem. Możemy tylko sobie rzucać i czekać z napięciem czy te rzuty zadadzą w końcu jakieś uszkodzenia okrętom. Wariant ataku lotniczego na okręt to 100% losowości. Za to wariant bitwy artyleryjskiej pomiędzy okrętami to zaledwie 99% losowości! W tym wariancie gracz dowodzący Royal Navy może podejmować walkę na bliskim lub dalekim dystansie (inne modyfikatory ataku) z Niemcami, którzy nie mają możliwości podjęcia takiej decyzji.
Ładne pudełko w którym dostajemy grę zawiera niewiele elementów. Dostajemy w grze trochę bardzo brzydkich żetonów, które prezentują głównie samoloty, kilka przedstawiających okręty i różne znaczniki gry nie zawsze pasujące wielkością do pól na kartach okrętów. Nie wiadomo po co żetony samolotów są ponumerowane bo nie ma to żadnego znaczenia(może po to by znać ich liczbę). Zabawne, że w tej zbędnej numeracji są błędy a jeden żeton samolotu Squa w ogóle jest niewydrukowany. Oprócz żetonów dostajemy kilka kart okrętów. Wyglądają one całkiem przyzwoicie ale i na nich znalazłem błędy. Najlepiej wygląda talia kart z której dociągamy losowe wydarzenia w grze. Karty prezentują się ładnie i trwale. Instrukcja nie jest najgorsza ale przydało by się wyjaśnienie w niej jeszcze kilku kwestii. Przy tak małej ilości komponentów gry ilość błędów budzi spore zdziwienie.
W mojej ocenie "Bismarck" to bardziej prototyp gry a nie ukształtowany produkt. Gdyby twórca gry dostrzegł to i rozbudował mechanikę, dokładając do rzutów kośćmi jakieś znaczące elementy decyzyjność, mogło by chyba powstać na tej bazie coś ciekawego. Niestety tak się nie stało. W efekcie mamy grę, którą chyba możemy zaproponować tylko 8-12 latkom. Dzieci w tym wieku grają w proste planszówki, polegające na rzucie kością i przesunięciu pionka w kierunku mety o ilość wyrzuconych oczek. Gdy byłem w szkole podstawowej takie gry sprawiały mi dużo frajdy. Dziś nie.