Paula
0 użytkowników
0 użytkowników
Jak dla mnie ideał :)
Nieco inna mechanika, ale tyle samo frajdy - w przypadku gier z serii Escape Room każda karta kryje zagadkę, którą trzeba rozwiązać, by móc przejść do kolejnej.
Przerwa w dostawie prądu i atak hakerski na Tokio to dopiero początek. Co jeszcze kryje się w spowijającej miasto ciemności? Odkryjecie to, rozwiązując kolejne zagadki!
Niektóre z nich były naprawdę skomplikowane i wymagały niezłych kombinacji z naszej strony. Inne okazały się przyjemne i rozwiązaliśmy je błyskawicznie. Przy wszystkich bawiliśmy się jednak doskonale - a kierunek, w którym potoczyła się fabuła, mocno nas zaskoczył (pozytywnie!) 😁
Jak dla mnie ideał :)
Tym razem śledztwo toczy się w kasynie - tajemnicze spotkanie burmistrza z bossami lokalnej mafii i... cztery ciała przy stole do pokera. Jak to się stało, że wszyscy uczestnicy tajemniczego spotkania nie żyją? Co wydarzyło się tego wieczoru? Kto i dlaczego popełnił zbrodnię?
Odpowiedź na te pytania ukryta jest w talii kart, którą należy (samemu lub w zespole) przeanalizować, dzieląc się informacjami z innymi graczami, odrzucając nieistotne wskazówki i skupiając się jedynie na tych ważnych.
Kolejna część zagadek kryminalnych w wersji karcianej dostarczyła nam tyle samo frajdy, ile poprzednie gry z tej serii. I przyznam, że chyba była z nich wszystkich najtrudniejsza. Nie poszło źle, ale daleko nam było do osiągnięcia najwyższego wyniku :D
Dobry, solidny produkt
"Jekyll i Hyde" to naprawdę fajna gra, która dużo zyskuje swoją asymetrycznością - każdy gracz ma inny cel, co przekłada się na duuuużą porcję rywalizacji!
Główna mechanika opiera się trochę na klasycznej, karcianej wojnie - każdy wykłada kartę, a ten, kto wyłożył wyższą, zgarnia całość i dolicza sobie punkt. W ciągu trzech rund (każda z nich ma po dziesięć tur) gracze muszą tak manipulować swoimi kartami, by osiągnąć cel. Jekyll chce, by różnica między ilością punktów jego i przeciwnika była jak najmniejsza, z kolei Hyde dąży do tego, by była ona jak największa. Różnica ta bowiem pokazuje graczom, o ile pół należy przesunąć pionek na torze przemiany. Jeśli przed zakończeniem gry dotrze on do końca, zwycięża mroczna strona, czyli Hyde. W przeciwnym wypadku wygrywa Jekyll.
Żeby nieco urozmaicić rozgrywkę, w grze dostępne są także karty eliksirów oraz żetony ciemności, dzięki którym ustala się siłę poszczególnych kart.
Mam wrażenie, że Jekyll ma dużo trudniejsze zadanie - nie wystarczy, żeby bez przerwy pokonywał przeciwnika, czasami musi też umyślnie przegrać, by wyrównać wynik punktowy. To sprawia, że gra nie jest łatwa, ale za to bardzo satysfakcjonująca!
Na uwagę zasługuje też bardzo ładne wydanie - szczególnie elegancki, metalowy pionek, którego jedna połowa przedstawia Jekylla, a druga Hyde'a.
Zdecydowanie polecam - "Jekyll i Hyde" to gra wymagająca sprytu, przebiegłości i umiejętności planowania. Jest jedną z ciekawszych karcianek tego typu: szybkich, dwuosobowych i o prostych zasadach. A ile potrafi wywołać emocji, wie tylko ten, kto przegrał kilka(naście) razy z rzędu, niezależnie od swojej roli.
Dobry, solidny produkt
Pierwsza gra z serii "Ekosystem" naprawdę mi się spodobała... ale dość szybko o niej zapomniałam. Zawsze było coś, w co miałam ochotę pograć "bardziej". Druga natomiast... ostatnio za każdym razem, gdy zastanawiam się, jaką niewielką grę wyciągnąć na stół, moje myśli od razu zaczynają krążyć wokół "Ekosystemu"!
Zasady w pierwszej części są inne niż w drugiej, ale ogólny zamysł jest podobny. Należy ułożyć karty w siatce 4x5 tak, by zdobyć jak najwięcej punktów. Istotne są zależności pomiędzy poszczególnymi kartami. W przypadku błazenka zdobywamy 2 punkty za każdy plankton i każdego koralowca, z którym sąsiaduje. Za koralowca punkty są tylko wtedy, jeśli leży w najniższym rzędzie, natomiast za kraba tylko wtedy, jeśli w tym samym rzędzie jest jakiś plankton. Niby brzmi łatwo, ale trzeba naprawdę pokombinować, żeby wycisnąć ze swojej rafy jak najwięcej punktów. Szczególnie, że gracze mogą sobie przeszkadzać i podkradać karty, jako że mamy tu mechanikę draftu.
Gra nie jest wybitnie trudna, ale zmusza do myślenia, przez co jest idealna na szybką rozgrzewkę przed bardziej wymagającymi tytułami - albo po prostu jako lekka i przyjemna gra na leniwe popołudnie. Osobiście uwielbiam karcianki polegające na układaniu wzorów, dopasowywaniu, badaniu zależności i analizowaniu ich, dlatego tak mocno wyciągnęłam się w "Ekosystem"! No i draft - dobieranie jednej karty i zamiana ręki z przeciwnikiem - to jedna z mechanik, które bardzo lubię.
Na uwagę zasługuje nie tylko fajnie obmyślona mechanika, ale też piękne ilustracje i samo wydanie gry - z umieszczonymi na pudełku ciekawostkami o morskich żyjątkach występujących w grze.
"Ekosystem" to naprawdę świetna gra - w dodatku bardzo uniwersalna. Myślę, że bez problemu można grać w nią z młodszymi (7+), ale i rozgrywka w dorosłym gronie będzie mega ciekawa (i dużo bardziej zacięta). Polecam!
Jak dla mnie ideał :)
Znacie klasyczną "Terraformację Marsa"? To średnio zaawansowana gra strategiczno-ekonomiczna, w której gracze mają za zadanie przekształcić Czerwoną Planetę w nowy, przyjazny ludzkości dom. Gracz dysponuje przeróżnymi kartami oraz znacznikami zasobów, za które kupuje kolejne "ulepszenia". To bardzo ciekawa gra, która wciąga na długie godziny - dosłownie.
"Terraformacja Marsa: Gra kościana" to z kolei edycja, którą polubiłam dużo bardziej niż wersję klasyczną - a która jest przecież jedną z moich ulubionych gier ekonomicznych!
Znaczniki zasobów zamieniamy w niej na kości - kości, które możemy przerzucać czy wymieniać, ale które mimo wszystko wprowadzają do rozgrywki element losowości. Mam wrażenie, że przez to gra jest jeszcze bardziej emocjonująca! Wiem, że nie każdy lubi polegać na szczęściu w grach tego typu, ale serio - dzięki temu trzeba być elastycznym w kwestii taktyki, na bieżąco analizować różne strategie i często podejmować trudne decyzje. Chyba właśnie dlatego tak bardzo spodobała mi się ta wersja Terraformacji!
Sama plansza jest mniejsza, a wymagania dotyczące zwycięstwa zostały obniżone. Nie czyni to jednak tej gry słabszą - może jest nieco łatwiejsza, ale nadal trzeba się nieźle nagłówkować, by opracować strategię lepszą od strategii przeciwników.
Mechanika jest na tyle podobna, a jednocześnie tak różna od tej znanej z klasycznej wersji, że bawiłam się przy niej absolutnie wspaniale - mogłam wrócić do jednej z ulubionych planszówek, ale w szybszej, bardziej dynamicznej i emocjonującej wersji!
Jeśli graliście w klasyczną Terraformację i uwielbiacie jej mechanikę, ale macie ochotę na nieco inną, szybszą rozgrywkę, która przy okazji wprowadzi dodatkowe zasady i urozmaicenia - koniecznie sięgnijcie po wersję kościaną. Z kolei jeśli podstawowej wersji nie znacie - no cóż, wtedy również polecam kościaną! Jest dużo przyjaźniejsza, zwłaszcza dla początkujących :)