Schizoferret - recenzje
Raczej słaby
W zamierzeniu miał to być chyba efekt żwiru, niestety wyszło dość słabo - chyba najmniej przekonująca farba z serii, zwłaszcza wobec tanich i skutecznych, sprawdzonych rozwiązań. Żadna rewolucja, zwłaszcza w porównaniu z washami i farbami technicznymi. Efekt raczej słaby, poniżej standardów większości graczy bitewniakowych i zdecydowanie lepiej sprawdzają się pasty lub ręczne modelowanie postawek w oparciu o różne elementy, ale znowu - dzięki łatwej dostępności i znaczącemu uproszczeniu procesu poprzez sprowadzenie go do przejechania pędzlem po podstawce (niestety, konieczne jest kilka warstw), warte rozwagi - ja np. zacząłem dzięki temu w ogóle zajmować się podstawkami figurek w planszówkach, które wcześniej zostawiałem po prostu w kolorze docelowego podłoża lub frakcji.
W porządku, bez rewelacji
Gęsta farba z piaskiem na podstawki. Żadna rewolucja, zwłaszcza w porównaniu z washami i farbami technicznymi. Efekt raczej słaby, poniżej standardów większości graczy bitewniakowych i zdecydowanie lepiej sprawdzają się pasty lub ręczne modelowanie postawek w oparciu o różne elementy, ale znowu - dzięki łatwej dostępności i znaczącemu uproszczeniu procesu poprzez sprowadzenie go do przejechania pędzlem po podstawce (niestety, konieczne jest kilka warstw), warte rozwagi - ja np. zacząłem dzięki temu w ogóle zajmować się podstawkami figurek w planszówkach, które wcześniej zostawiałem po prostu w kolorze docelowego podłoża lub frakcji.
W porządku, bez rewelacji
Połączenie rudego washa i drobnej, rozpuszczonej w nim pasty/grubego pigmentu. Teoretycznie właśnie tak osiąga się efekt rdzy, niemniej efekt tutaj wyszedł poniżej moich oczekiwań, prawdopodobnie ze względu na małą ilość pigmentu - wygląda jak spłukana na rdzawo z drobinkami piasku, czyli ani jak mocno przerdzewiala, gnijąca powierzchnia, ani do końca jak rdza powierzchniowa. Zdecydowanie lepsze efekty uzyskiwałem specjalistycznym pigmentem i washem od Vallejo, ale do małych powierzchni (elementy uzbrojenia figurki, nie sceneria czy maszyny), ze względu na łatwą dostępność i gotowość mieszanki, może być.
Jak dla mnie ideał :)
Farby techniczne, to po washach, w których konkurencja wyprzedziła już początkowo rewolucyjną ofertę GW, zdecydowanie najmocniejszy punkt palety dla kogoś z filozofią 'maksimum efektu przy minimum wysiłku i umiejętności'. Zdecydowanie nie jest to farba uniwersalna jak washe i nadaje się tylko do jednego - zielonego efektu śniedzi na powierzchniach z brązu. W połączeniu jednak z farbą o efekcie rdzy, rozpryskami krwii (inne farby techniczne) i washem nagle okazuje się, że nasz szkielet po białym podkładzie, z tarczą z brązu i jedynie kilkoma akcentami kolorystycznymi, zaczyna prezentować sie całkiem, całkiem - zwłaszcza jak na członka regimentu lub figurkę 'planszówkową'. Ze względu na waskie zastosowanie nawet w porównaniu do innych farb technicznych, raczej do celowego zakupu, gdy wiemy na pewno, że będziemy jej potrzebować.
W porządku, bez rewelacji
Jest to medium (czyli baza) farb akrylowych, które wbrew obiegowej opinii nie są farbami wodnymi. Pozwala na duże rozcieńczenie farby, np. gdy chcemy robić cienie na białym podkładzie przy pomocy ciemnego koloru/washa, oraz 'zalania' kalkomanii, tak by jednolicie wtopiła się w model i nie wygladała jak naklejka. Do okazjonalnego używania ok, jeśli ktoś chce malować areografem i potrzebuje dużej ilości, to medium w sklepie dla plastyków wyjdzie rząd wielkości taniej.
W porządku, bez rewelacji
Zwykła, dobrze kryjąca czarna farba, niczym nie wyróżniająca się na rynku. Nie wiem, jak wygląda dopasowanie z podkładem w sprayu, co jest dla takich podkładów dla mnie warunkiem sine qua non, bo używam podkładów Army Paintera, które są tańsze, w moim odczuciu lepsze,a przede wszystkim mają sporą paletę.
Jak dla mnie ideał :)
Bardzo dobra dla uzyskania efektu rozprysków krwi, choć wymaga dopracowania techniki i jest dość brudząca (ja dmucham na pędzel). Kolor mógłby być bardziej jaskrawy, świeżą krew lepiej imituje tamiya clear red, ale dostępna jest tylko w niektórych sklepach modelarskich. Biorąc pod uwagę, że citadelkę można kupić 'przy okazji', to zdecydowana jej zaleta.
W porządku, bez rewelacji
Gęsty, matowy werniks. Dobry do punktowego zmatowiania kolorów, ale jednak jako zabezpieczenie figurki zdecydowanie praktyczniejsze są spraye, a lakiery innych firm tańsze (oraz dzięki mniejszej konsystencji bezpieczniejsze - mniejsza szansa na jasne plamy w miejscach, gdzie zebrało się go wiecej).
Jak dla mnie ideał :)
Efekt spękanej ziemi w farbie. Nie jest to najlepsze crackle medium na rynku i dużo go schodzi (potrzeba naprawdę grubej warstwy, która początkowo może wydawać się koszmarna dla uzyskania właściwego efektu), ale najlepiej dostępny, i już w dobrym kolorze bazowym, tak więc jest to prawdopodobnie najszybszy i zdecydowanie najmniej brudzący sposób na podstawki. Za to olbrzymi plus.
Jak dla mnie ideał :)
Prawdopodobnie jedyny z zestawów Citadel, które rzeczywiście warto kupić, a to dlatego, że washe warto mieć wszystkie. Nawet jeśli wydaje nam się, że nie będziemy malowali powierzchni w kolorze danej płukanki, to są one niezwykle uniwersalne i często bardzo ciekawe i dobre efekty subtelnych odcieni o naturallnej gradacji można stosować nanosząc kilka warst płukanki na kolor bazowy daleki od docelowego, lub mieszając płukanki - np. orki dobrze wychodzą po trzech warstwach zielonego washa na żółtym podkładzie, zombie używając kilku warst sepii, cielistego, czasem zielonego... Lepiej pieniędzy na farby wydać nie można.
Jak dla mnie ideał :)
Znowu błędny obrazek - Fuegan Orange jest intensywnie rudy, choć niejaskrawy. Prawdopodobnie jedna z najmniej przydatnych płukanek, ale i tak warto mieć ze względu na ogrom możliwości, które dają. Jeśli natomiast chcemy malować coś na pomarańczowo, albo np. Rudych krasnoludów, to nie ma co się w ogóle zastanawiać.
Jak dla mnie ideał :)
Dobry wash do wszystkich jaśniejszych purpur, aż do Deamonette Hide. Biorąc pod uwagę, że obecna paleta ma świetny komplet farb w tych od ieniach, nic tylko brać!
Jak dla mnie ideał :)
Najciemniejszy i najzimniejszy ze wszystkich zielonych washy, akurat na wszelkie ciemne zielenie lub do cieniowania wzburzonego morza.
Jak dla mnie ideał :)
Świetny do cieniowania naturalnie zielonych powierzchni - wszelkich oliwek czy orków. Najcieplejszy i najjaśniejszy z trójki zielonych płukanek, przez co możliwy do zastosowania nawet na dość jasnych odcieniach, co słabo wychodziło przy starym washu.
W porządku, bez rewelacji
Ewidentna pomyłka w obrazku - przedstawia Lucious Lilac, nie Terminatus Stone. Ze wszystkich suchych farb ta jest dla mnie najmniej przydatna, to bardzo ciepły, zielonkawy szary. Zapewne super do malowania ropy wylewającej się z czyraków, ale rzadko mam taką potrzebę. Do tego farbami 'suchymi', ze względu na wąskie zastosowanie, polecałbym się zaczynać interesować dopiero gdy nasza paleta przekroczy 100 farb - do okazjonalnego malowania lub na początek zdecydowanie nie warto.
Dobry, solidny produkt
Pastelowy niebieski seledyn, jak w przypadku wszystkich chyba 'Dry' wierny odcieniowi z obrazka. Kolejna farba, którą chciałbym mieć w normalnej wersji, a mimo boogatej w zielono-niebieskie od ienie serii Layer, nie ma nic równie dobrego. Niemniej farbami 'suchymi', ze względu na wąskie zastosowanie, polecałbym się zaczynać interesować dopiero gdy nasza paleta przekroczy 100 farb - do okazjonalnego malowania lub na początek zdecydowanie nie warto.
Dobry, solidny produkt
Jaskrawy pomarańcz, bardzo bliski Troll Slayer Orange z linii Layer i mniej jaskrawy niż stare Blazing Orange. Niemniej farbami 'suchymi', ze względu na wąskie zastosowanie, polecałbym się zaczynać interesować dopiero gdy nasza paleta przekroczy 100 farb - do okazjonalnego malowania lub na początek zdecydowanie nie warto, lepiej wybrać wspomnianego Trollobójcę.
Jak dla mnie ideał :)
Kolejny świetny kolor i rewelacyjne uzupełnienie Deamonette Hide i Genestealer Purple, niestety w linii 'Dry'. Niemniej farbami 'suchymi', ze względu na wąskie zastosowanie, polecałbym się zaczynać interesować dopiero gdy nasza paleta przekroczy 100 farb - do okazjonalnego malowania lub na początek zdecydowanie nie warto.
W porządku, bez rewelacji
Jasny, przyjemny dla oka (przy demonach Nurgle'a akurat wada ;) seledyn, jaśniejszy niż na zdjęciu. Niemniej farbami 'suchymi', ze względu na wąskie zastosowanie, polecałbym się zaczynać interesować dopiero gdy nasza paleta przekroczy 100 farb - do okazjonalnego malowania lub na początek zdecydowanie nie warto.
Dobry, solidny produkt
Paradoksalnie jeden z najlepszych róży na rynku, podobny do Vallejo Squid Pink, ale jednak delikatniejszy - wszystkie inne są bardzo jaskrawe. Mówię paradoksalnie, bo ze względu na konsystencje, farby do drybrusha mają mocno zawężone zastosowanie i warto o nich myśleć dopiero, gdy nasza paleta zaczyna przekraczać setkę.