Jak dla mnie ideał :)
Asymetryczna strategia do rozłożenia w minutę i zagrania w piętnaście! Bardzo sympatyczna i budzi zwykle chęć rewanżu po rozgrywce, ale pierwsze partie są dosyć trudne - owszem, projekt jest bardzo ciekawy, ale elegancki to on raczej nie jest. Trzeba wczytać się solidnie w instrukcję, gdyż czyha w niej wiele pierdółkowatych reguł i wyjątków, na przykład:
> matka może za punkt akcji obudzić małego, ALE nie w turze, w której ten został uśpiony;
> matka postrzelona otrzymuje karę do punktów akcji, ALE wyłącznie kiedy stosuje się je do jej poruszania;
> naukowcy mogą przejechać przez ogień jeepem, ALE wtedy ogień gaśnie;
> raptory nie mogą przechodzić przez pola z ogniem, ALE naukowcy mogą, ALE nie mogą na polu z nim kończyć ruchu;
> dodatkowych naukowców rekrutuje się na długich krawędziach planszy, ALE z wyłączeniem żetonów skrajnych;
> matka może zawołać małego na dowolne pole na żetonie, na którym sama jest, ALE nie na pole wyjścia z planszy...
Kiedy jednak te wszystkie "ALE" już rozpracujemy, zabawa okazuje się zdecydowanie warta tego wysiłku :) Początkowo myślałem też, że żetony planszy różnią się z dwóch stron wyłącznie wizualnie (dżungla/sawanna), ale w zależności od naszego wyboru zmienia się też rozmieszczenie gór (sawanna ma dwa pola całkowicie ich pozbawione). Polecam!
Sądząc po ilustracji i przedstawionych obrazkach z kostek - to tak, jest to tylko odświeżona edycja podstawki.
Jak dla mnie ideał :)
"Elegancka" jest słowem-kluczem w przypadku tej gry. Komponenty bardzo estetyczne, od grafik po figurki; zasady mistrzowsko zredukowane do najprostszych koncepcji. Siedzieliśmy nad tą grą wieczorami przez tydzień i nie mamy dosyć, a na spotkaniu ze znajomymi graliśmy do piątej nad ranem - chociaż kolega zarzekał się, że wcześnie pójdzie pewnie spać! Skończyło się tak, że sam zachęcał do kolejnej partii, a następnego dnia pytał, cóż to był za tytuł, który tak nas wciągnął :)
Wielokrotnie czytałem zarzuty, że gra jest "sucha i bez klimatu", a do tego "za prosta". Nie zgadzam się zdecydowanie; ja tam czuję, że buduję miasta, wysyłam rycerzy na wyprawy i zajmuję za każdym razem nowe krainy. Duża w tym zasługa ilustracji i figurek, ale wystarczy naprawdę minimum dobrej woli i wyobraźni. Z kolei to, że gra nie ma tysiąca reguł i umożliwia tylko jedną wybraną akcję w turze to absolutnie nie wada - tak, siedzę w planszówkach już od lat i wiem, że większy stopień komplikacji nie musi przekładać się na przyjemność z zabawy. Co taka prosta gra miałaby jeszcze uwzględniać, pogodę, linie logistyczne wojska i bunty chłopstwa? Sorry, to nie ten adres. Tutaj chodzi o bawienie się w imperium bez zakopywania się w księgowości.
Budowanie planszy też przynosi dużo radości i zachęcam do poeksperymentowania z nietypowymi, nieregularnymi kształtami obszaru gry! Warstwa strategiczna istnieje, choć trzeba kilku rozgrywek, by nauczyć się sztuczek w rodzaju zamykania rycerzy przeciwnika w ślepym cyplu planszy, dobrego wysyłania ekspedycji czy zmieniania wioski w miasto w roli manewru obronnego. Nie jest to gra wojenna, ale - jak wspomniałem - nie o to chodzi.
Krótko mówiąc, Baronia ma warstwę militarną gdzieś na poziomie Small World, ale wymaga zarządzania czasem i akcjami jak Agricola. Świetna, prosta - ale nie banalna - gra; jeśli tylko nie będziecie próbować wtłoczyć jej we wcześniej wymyślone ramki, powinna przynieść dużo radości. I naprawdę, nie pamiętam, kiedy ostatnio graliśmy w coś do piątej :)
Jak dla mnie ideał :)
Zaskakująco grube koszulki! Zakupione do 7 Cudów Świata i pasują bardzo dobrze - tak samo do kart, jak i - co ważne - do wypraski w pudełku. Jeśli nie macie dodatków, to zakoszulkowane karty mieszczą się w niej bezproblemowo.
Jak dla mnie ideał :)
Jedna z tych gier, gdzie rozgrywka jest zabawą tak dobrą, że na drugi plan schodzi, kto w ogóle wygrał. Tak naprawdę wygrywa każdy, kto przynajmniej raz strzeli kogoś w mordę i tym samym sprawi, że cała misternie zaplanowana tura przeciwnika bierze w łeb :)
Reguły proste w tłumaczeniu i bardzo intuicyjne, chociaż po nastu rozgrywkach nadal muszę zaglądać do instrukcji żeby sprawdzić, co oznaczają niektóre symbole wydarzeń specjalnych - ale to już niewielki ból głowy i tylko dla prowadzącego. Czas gry dobrany jest idealnie - przez tych kilka tur można zrobić całkiem sporo, ale gra kończy się zawsze zanim zacznie się wkradać jakiekolwiek znużenie. Dlatego też zjawisko "zagrajmy jeszcze raz" pojawia się tu bardzo często - zwykle rozgrywaliśmy po trzy, cztery partie Colt Express jednym ciągiem i dopiero wtedy czuliśmy się nasyceni.
Pociąg na pewno dodaje grze uroku; wykonanie kartonowych elementów oceniłbym na "nieźle, może być" - część szczelin wydaje się marginalnie za szeroka, przez co elementy mają tendencję do wysuwania się, ale z drugiej strony czytałem opinie ludzi piszących o zbyt ciasnych ściankach, które trzeba wpychać na siłę. Pewnie co egzemplarz, to inaczej. Bardzo dziwi brak maty w standardowym pudełku - podbija ona wrażenia estetyczne i zdecydowanie polecam zaopatrzyć się w wersję właśnie z nią. Cieszy też, że wypraska bardzo dobrze trzyma wszystkie elementy.
Jeśli gra dochrapie się Spiel des Jahres, to w pełni zasłużenie - w tym roku to chyba najfajniejsza nowość, z jaką miałem kontakt, i nie spotkałem jeszcze ani jednej osoby, która po wspólnej grze powiedziałaby "nie podobało mi się".