Neoptolemos - recenzje
Słowo "Carcassonne" w kontekście Wyspy Skye przewija się w całkowicie uzasadniony sposób - w końcu układamy kafelki i to tak, żeby pasowały do siebie bokami, a potem liczymy punkty. Podobieństwa na tym jednak się kończą, bo o ile w Carcassonne decyzja polega tylko na wybraniu miejsca na kafelek i położeniu ludzika lub nie, o tyle w Wyspie Skye musimy dobrze szacować ryzyko, więcej kombinować przy układaniu mapy i patrzeć na ręce innym. Zależnie od żetonów punktacji możemy też przyjąć bardzo różne strategie. Naprawdę niezła gra z lekko-średniej półki.
Chyba jest opóźnienie z transportem angielskiej wersji do Europy, bo nie tylko w Polsce premiera miała być przesunięta. Ale że Galakta polskie wersje drukuje na miejscu, to polska wersja będzie na czas, bo już jest od jakiegoś czasu w magazynie :)
@Kalif94 - kupujmy polskie dodatki, to nie oleje ;) (tak, wiem, że to samonakręcający się proces nie wydajecie=nie kupujemy).
Raczej słaby
Do tej pory do chronienia gier używałem koszulek Maydaya, ale do Gry o Tron LCG zdecydowałem się na zakup wewnętrznych Ultra-Pro - mają dobre opinie, ich rozmiar na styk mi nawet bardziej pasował i cenowo są porównywalne z Maydayem. Niestety różnice w długości są tak znaczne, że w nowokupionych koszulkach karty się w ogóle nie mieszczą i wystają :( a zmienianie ich, jeżeli wcześniej zakoszulkowałem już ponad 500 kart nie ma sensu - trudno, ale raczej do innej gry już ich nie kupię. Do tego już 5 koszulek mi się rozerwało, co nie zdarzyło się przy Maydayach ani razu. Plus jest taki, że się nawet nieźle tasują, ale ogółem IMHO nie warto.
Rialto to esencja eurogry - sucha, wymagająca myślenia, mało losowa, dobrze się skalująca i nastawiona na liczenie pozycja. Podobnych gier, co tu dużo mówić, jest cała masa, niemniej jednak jeśli brakuje nam porządnej, ale nieprzesadnie skomplikowanej eurogry na półce, Rialto będzie całkiem dobrym wyborem.
Klasyk, o którym już niewiele można powiedzieć. Jeśli grywacie czasem w gronie 6 lub więcej osób i lubicie blefowanie, to najpewniej już zagraliście. Jeśli nie, koniecznie trzeba spróbować - choć ostrzegam, że mi osobiście po parudziesięciu partiach się nieco Sabotażysta przejadł.
Urocza gra na poziomie Wsiąść do Pociągu czy Osadników z Catanu. Grana wyłącznie z dorosłymi o różnym stopniu planszówkowego zaawansowania - podobała się wszystkim. Przeraża mnie tylko kłująca w oczy różowość wypraski :D
Niby nic odkrywczego, a jednak jedna z najlepszych poznanych ostatnio gier. Ekonomia z krótką kołderką (akcji jest ZAWSZE za mało), z oryginalnym tematem i dobrymi rozwiązaniami mechanicznymi. Szybki setup i rozgrywka. Nie dziwię się, że pierwszy nakład rozszedł się błyskawicznie :)
Poprawna gra, która może być substytutem Carcassonne dla tych, którzy oryginału nie znają lub nie trawią. Z jednej strony nieco bardziej ograniczona rozbudowa terenu (bo nasze płytki układamy tylko w szachownicy), z drugiej ciekawsze sposoby punktowania. Podsumowując - jest ok (i nic ponadto).
Dla mnie spory zawód... więc zacznę od plusów :) fajnie działa motyw półkooperacyjny (czyli niby współpracujemy, ale jednka każdy gra na siebie), próg wejścia jest niewielki, gra oferuje różne scenariusze. Szkoda tylko, że jest ich tak mało... a do tego gra się zwyczajnie szybko nudzi. Znam tyle ciekawszych turlanek, że Klątwa Czarnej Kości wypada po prostu mocno przeciętnie, i to mimo starań autora w celu ujarzmienia losowości. Kości z pierwszego wydania niby bardzo ładne, ale reszta oprawy graficznej mnie nie zachęca. I do tego wysoka cena - ogólnie, niestety, spore rozczarowanie.
Gra kupiona nieco przypadkiem, bo szukałem wersji karcianej, a tę akurat trafiłem w okazyjnej cenie i po sprawdzeniu opinii podjąłem decyzję, żeby spróbować z kośćmi. Nie wiem, jak oryginał, ale Bang kościany jest baaardzo przyjemną, choć oczywiście złośliwą i losową imprezówką. Daje frajdę, a nie wymaga wiele i faktycznie jest idealną grą do piwa. Byłem też mile zaskoczony zróżnicowaniem kart postaci, jest ich sporo i każda ma swoje zalety, co znacząco zwiększa regrywalność.
Grę kupiłem w ciemno na fali zachwytów w internecie oraz bo zapoznaniu się z oryginalnymi 7 Cudami. Pojedynek jest bardzo dobrym odpowiednikiem poprzedniczki, jeśli chodzi o rozgrywkę dwuosobową - nie grałem w takim wariancie w zwykłe 7 Cudów, ale wątpię, żeby draft działał przy grze z jednym przeciwnikiem. Tutaj tego problemu nie ma, bo dociąg kart został rozwiązany w bardzo prosty i genialny sposób - za pomocą piramidki, z której dostępne są tylko karty wierzchnie. Gra toczy się sprawnie i przyjemnie i daje namiastkę tworzenia własnego miasta. Ode mnie dostaje co najmniej 4/5 z tendencją zwyżkową :)
W 7 Cudów Świata zagrałem po raz pierwszy bardzo niedawno, bo jakoś tak się złożyło, że przez kilka lat planszówkowego nałogu zawsze się przed tym tytułem wzbraniałem - a niesłusznie! Banalnie proste zasady (bo przecież w pewnym skrócie to tylko "zagraj jedną kartę i podaj dalej") nie przeszkadzają w tym, że rozpędzający się silniczek daje dużą frajdę z gry, a gra jest jednocześnie przystępna i zmusza do kombinowania. Sam gram u znajomych, ale waham się nad kupnem własnego egzemplarza, bo takich gier jest zawsze za mało: lekkich, ale jednocześnie nieimprezowych i do tego na tyle osób. Warto spróbować!
Gra całkiem sympatyczna, choć nie rewelacyjna. O ile Lewis & Clark są w ścisłym gronie moich ulubionych ciężkich gier, o tyle Odkrycia traktuję jako miłą, lekką odskocznię od czasu do czasu. Grafiki od Dutraita oczywiście przepiękne, kostki też całkiem ładne, choć nieco za lekkie, jak na mój gust. Moim zdaniem gra niesłusznie skrytykowana po premierze, bo choć daleko jej i w grywalności, i w ciężkości do Lewisa & Clarka, to wciąż pozostaje niezłą pozycją.
Już mój avatar dowodzi, że Cyklady to jeden z moich ulubionych tytułów, więc w komentarzu zacznę od wad ;)
Choć teoretycznie jest możliwa, gra w 2 osoby nie ma sensu, a i w 3 jest umiarkowanie przyjemna. Trzeba też chociaż trochę lubić licytację (główna mechanika) i być gotowym na drastyczne zmiany na planszy (nieraz w ciągu jednej tury sytuacja odwraca się o 180 stopni).
A plusy? Lubię licytację, a w Cykladach jest ona ŚWIETNIE zaimplementowana; wykonanie jest bardzo efektowne; występuje wysoki stopień interakcji (zmawianie się na obecnie najsilniejszego gracza i chwilowe sojusze); do tego bardzo fajny temat. Polecam z całego serca!
Szkoda, że obecna edycja ma plastikowe elementy, wersja drewniana była moim zdaniem ładniejsza. Sama gra, choć dla wyjadaczy może być za prosta i za losowa, jest bardzo przyjemna - mimo posiadania na półce ~100 gier, Osadnicy regularnie wracają na stół. Obok Wsiąść do Pociągu, to wciąż najlepszy planszowy gateway (zwłaszcza że obecność kostek uspakaja ludzi, którzy twierdzą, że szczytem planszowego skomplikowania jest monopol ;)).
Ciekawy tytuł, mechaniczne nawiązujący do Puerto Rico. Rzogrywka jest wciągająca i ma spory walor edukacyjny, niestety jednak jest przy tym za długa, ciężko zejść poniżej 2 godzin i w końcowym etapie gra trochę się dłuży. W porównaniu do innych gier podobnej ciężkości i jakości wydania, cena jest całkiem atrakcyjna.
Jeżeli ktoś uważał, że "Magnaci" będą kontynuacją "Bożego Igrzyska" i będą tytułem o podobnej ciężkości, może się srogo zawieść - jest to bowiem tytuł wręcz familijny, o prościutkich zasadach, jednak całkiem przyjemnej rozgrywce. Warto zagrać przynajmniej raz choćby z uwagi na przepiękną planszę i elementy, zasady nikogo nie powinny przytłoczyć, a mechanika może się spodobać. Sam z jednej strony na planszówkowy wieczór "Magnatów" raczej nie zabiorę, ale z drugiej strony - to jedna z nielicznych pozycji, w które z przyjemnością gra moja rodzina. Czekam na dodatek!
Gra nie dla każdego, ale każdemu, z kim grałem, bardzo się spodobała ;) Połączenie naprawdę wyczuwalnego klimatu i humoru (testowanie na uczniach i walka o stypendia!) wraz z naprawdę wymagającą skupienia i myślenia rozgrywką. Jedyną poważną wadą jest fakt, że jeżeli na początku gry coś źle zaznaczymy - co raczej nie powinno się zdarzać, ale jednak się zdarza - mamy spapraną całą grę, a przyjemność z tego jest średnia.
Niemniej jednak obecnie to jedna z nalepszych klimatycznych eurogier, jakie znam :)
Po pierwszych opiniach spodziewałem się bardziej rewolucyjnego pomysłu, a wychodzi na to, że "Tajniacy" to takie skrzyżowanie kalamburów z Dixitem. Aż dziwne, że nikt na to nie wpadł wcześniej ;) ale że lubię kalambury i uwielbiam Dixit, nie ukrywam, że i tak Tajniacy wskoczyli do mojego osobistego topu wśród imprezówek. Nie na pierwsze miejsce, ale w okolicach podium mogą się zakręcić ;)
Spodziewałem się po Szeryfie trochę więcej gry, a mniej gadaniny... ale i tak jest to pozycja warta wypróbowania. Oryginalny pomysł na grę i choć już wiem, że nie będę jej ściągał z półki bardzo regularnie i w każdym gronie, to się jej nie pozbędę. Dobra odskocznia od klasycznych planszówek (ale trzeba ją "poczuć").