Neoptolemos - recenzje

Fajna imprezówka pokroju Maskarady czy Światowego Konfliktu. Na początku trochę nam było ciężko rozegrać więcej niż 2 kółka (bo wcześniej ktoś już wygrywał przed czasem), dlatego nie radzę zbyt pochopnie rzucać oskarżeń. Solidna czwóreczka.


Wersji polskiej na razie nie widać i nie wiem, czy się doczekamy, a szkoda - bardzo fajna wariacja na temat Pandemii czy Zakazanej Wyspy, jednocześnie zachowująca najlepsze elementy tamtej mechaniki i wprowadzająca ruchomą planszę. Szkoda, że jest tylko po angielsku, ale tekstu nie ma tu wiele (tylko na kartach postaci i kartach akcji, a wzorów nie ma tak dużo). Świetna pozycja dla fanów kooperacji.


Spory zawód. Gra jest bardzo ładnie wydana, ma prościutkie zasady i fajny pomysł... ale nie daje specjalnej frajdy. Gracz, który ma szczęście być dobrze ustawiony na początku, może zabić 2 postaci zanim inni pozbędą się kogokolwiek. Zbyt łatwo kogoś aresztować, zbyt trudno coś zapamiętać. Do tego bardzo łatwo się na początku pomylić (nawet w instrukcji jest to wspomniane!) i cała partia jest zepsuta. Plus jest taki, że cała rozgrywka trwa tytułowe 10 minut... ale w tym przedziale czasowym można zagrać w coś lepszego ;)


Gra w draft skrócona do minimum. 3 rundy trwają jakieś 15 minut, podczas których próbujemy nałożyć sobie jak najlepsze smakołyki z półmiska sushi. Całkiem przyjemna rozgrywka, ale bez jakiegoś efektu wow - dobry fillerek przede wszystkim dla fanów 7 Cudów Świata. Na dwie osoby raczej nie warto.


Niestety, menzurki miałem lekko porysowane w dopiero odfoliowanym egzemplarzu - a po kilku rozgrywkach widać to coraz bardziej.
Co do samej gry - kolejny zwariowany (ale działający!) pomysł Roberto Fragi, tym razem na czas przesypujemy kulki, żeby osiągnąć pożądany (podany na karcie) wzór. Dużo śmiechu, błyskawiczna rozgrywka, znakomicie nadaje się na odsapnięcie między partiami w Wybuchową Mieszankę i Alchemików ;) Polecam!


Porządnie wydana, dopracowana historycznie gra wojenna, która się spodoba niewojennym graczom :) 3 generałów to trzy różne taktyki, przy czym wynikają one bardziej z sytuacji na froncie (planszy), niż z ich specjalnych zdolności. Jeśli gramy sporo na 3 osoby, to warto ten tytuł mieć (przy czym i na 2 jest fajnie, nie polecam tylko trybu solo). Mocne 4/5.


Dodatek obowiązkowy - bo raz, że podwaja liczbę postaci i wrogów z podstawki, a dwa, że znacznie podnosi poziom trudności. Czyli rozwiązuje główny problem Legendary Marvel :)


Ładne figurki Pingwinów i kadry z serialu.
Mechanicznie - mocno, mocno przeciętna. W wariant zaawansowany można pograć (ale od święta), natomiast podstawowy jest za prosty dla dorosłych, a i u dzieci nie zauważyłem specjalnego entuzjazmu. Takie 3/5, o ile się lubi Pingwiny i Juliana.


Gra jest genialnie zaprojektowana - liczba opcji i strategii zawartych w 49 kolorowych kartach z cyferkami jest niesamowita. Ostatnio sporo grałem w cyfrową wersję i dopiero teraz doceniam, jak mały jest tu wpłw losowości. Oczywiście, to tylko filler, i to abstrakcyjny - ale to też jedna z gier, które trzeba wypróbować :)_


Ech... a usłyszałem w Essen, że tej mapy nie będzie można kupić poza targami i w innej wersji językowej niż niemiecka... no trudno. Przynajmniej 3 euro poszły na cel charytatywny ;)


Deckbuilding - super, Marvel - świetnie, elastyczność rozgrywki - fantastyczna, multum dodatków - znakomicie. Długo się zbierałem do zakupu Legendary, ale w końcu się zdecydowałęm i nie żałuję. Wspomnę jednak dwie wady, bo przy grze o takim koszcie to dosyć kluczowe: karty są średniej jakości i warto je zakoszulkować (a jest ich 500!), a gra w podstawowym wariancie jest stanowczo za prosta. Sytuacją ratują jednak opcjonalne reguły i, oczywiście, dodatki :)


Spin-off popularnej Pandemii, przy czym nie stworzony przez Matta Leacocka. Podoba mi się pomysł, umiarkowanie podoba mi się wykonanie (w swoim egzemplarzu mam dwa fioletowe dyski i brakuje czarnego, a elementy nie chcą się zmieścić w pudełku), rozgrywka jest ok. Niestety, na dłuższą metę gra robi się schematyczna. Brak jej też tego błysku geniuszu, który stoi za sukcesem oryginalnej Pandemii.


@Robek_wes: rozłoŻenie!

Pięknie wydana pstrykanka. Fajna jako przerywnik, ale potrafi też wciągnąć na dłużej. Jedyna wada - potrzebuje dużej (w miarę) i równej (warunek konieczny) powierzchni do rozłożenia. Bardzo atrakcyjna cena w stosunku do pierwszej (angielskiej) edycji.


Bardzo długo czekałem na premierę gry, a od kiedy przyszła, nie miałem okazji zagrać. Że zapowiada się dobrze - wiedziałem, bo miałem przyjemność zapoznać się z prototypem. Do tego doszło jednak śliczne wykonanie. Bardzo fajny, złożony worker placement ze znakomitym tematem. Dodatkowo opcja grania rodzinnie - akurat ja nie potrzebuję, ale doceniam możliwość.


Zagrałem dziś pierwszy raz w 51 Stan w wersji Master Set. Nie grałem w poprzednią, za to sporo w Osadników i wrażenia mam takie:

1. Znając Osadników, zagrałem z marszu i osiągnąłem baaardzo przyzwoity wynik (przegrałem tylko z właścicielem gry, pozostali - choć to nie była ich pierwsza partia - zostali w tyle).

2. Mimo podobieństw, różnice w mechanice w stosunku do Osadników są zasadnicze (dystansy!)

3. Wydanie jest co najmniej tak ładne, jak Osadnicy

4. Nie czuję za bardzo zróżnicowania frakcji (choć ono istnieje, ale nie ma osobnych talii).

5. Konkluzja - gra bardzo dobra, chętnie zagram, ale w domu wolę mieć Osadników i dopóki się ich nie pozbędę, raczej 51 Stanu sobie nie sprawię ;)


Naprawdę żadnego komentarza? A wydawałoby się, że to potencjalny hit. Sprytna wariacja na temat Jengi, gdzie jednak układamy wieżę zamiast ją rozbierać. Co jednak wyróżnia Plusk, to fakt, że klocek do dołożenia przekazujemy innemu graczowi, więc jest tu miejsce na drobne złośliwości. Bardzo dobre wydanie (puszka + solidne drewienka + plastikowe krople). Brać i grać, tylko uważać, żeby nie pogubił się elementy!


Jestem zdziwiony negatywnymi opiniami - dla mnie to LEPSZA od oryginału gra dobblopodobna. Dlaczego lepsza? Bo w Dobble bardzo często gracze (zwłaszcza młodsi) się potrafią zawiesić i zdenerwować, kiedy rywale wykładają lub zabierają karty całą serią, a w Boost! zawsze jest chwila na odsapnięcie i ogarnięcie wzrokiem stołu. Generalnie nie wiem, czy trzeba mieć obie "puszkowe" gry w kolekcji, a jeżeli miałbym wybierać, prawdopodobnie wybrałbym Boost!


Losowość:
Interakcja:
Złożoność:

Powiedzmy sobie szczerze - sukces tej gry to w 90% kulki :) Sama w sobie jest przyjemna, choć dla mnie niezbyt wymagająca i mało regrywalna... ale kogo ja chcę oszukać? Wyciąganie kulek z podajnika i tak jest super zabawą! Idealna jako rozgrzewka - wstęp do "Alchemików" :)


Banalne zasady, ładne grafiki i krótki czas rozgrywki. Grę o Tor lubię za to, że moja dziewczyna sama chce w nią grać, a jest bardzo wybredna ;) problemem tej gry jest niezbyt duża regrywalność i spora losowość, ale jak na szybki filler czy grę - nomen omen - do pociągu, jest naprawdę dobra.


Wciągająca, rozbudowana (ale umiarkowanie, przynajmniej jeśli chodzi o zasady) strategia. Dla mnie idealny zmiennik dla Cyklad (podobny stopień skomplikowania i emocje z rozgrywki przy całkowicie innym charakterze). Warto pamiętać, że to nie jest gra wojenna - toczenie bitew z wieżą jest oczywiście super, ale nie nazwałbym tego strategią wygrywającą ;)


Losowość:
Interakcja:
Złożoność: