Gra o dobrze zazębiających się mechanizmach mechaniki i wielu możliwościach rozwoju. Obiecuje wiele dróg prowadzących do zwycięstwa, jednak po ich przetestowaniu okazuje się, że jedne są znacznie efektywniejsze od drugich - w końcu rozgrywki stają się wyścigiem o dominację w jednej dziedzinie. Czego trochę mi tu brakuje to możliwości produkcyjne budynków - w zasadzie produkują tylko farmy, podczas, gdy pozostałe budynki mają tylko jednorazowy efekt 'na wejściu' (można zapomnieć to jakichkolwiek combo). O wszystko muszą troszczyć się nasi workerzy.
Koła zębate absolutny hit, szkoda może, że nie ma między nimi zróżnicowanej liczby zębów (tylko jedno koło jest większe od pozostałych (chociaż z drugiej strony, może i tak niewiele by to wniosło)). W grze zakochana jest za to moja żona - najulubieńszy tytuł, gotowa zamęczać mnie nim codziennie ;)
Gra dla kogoś, kto lubi dalekosiężne planowanie, komu nie przeszkadza brak klimatu (tak, po kilkunastu rozgrywkach grafiki i koła kalendarza sytuacji nie ratują) i kto lubi ciułanie PZtów - wówczas strzał w dziesiątkę. Jeżeli ktoś oczekuje od gry klimatu i wymagań elastycznego dostosowania się do dynamicznie zmieniającej się sytuacji - chyba powinien szukać gdzie indziej.
Gra bardzo ciekawa pod względem mechaniki, a w pierwszych rozgrywkach również pod względem klimatu i atmosfery. Po jakimś czasie jednak zaczyna się ją odbierać jak drużynowe rozwiązywanie puzzli, a akurat we mnie puzzle i łamigłówki emocji nie budzą. Może to mechanika sama w sobie jest na mój gust zbyt abstrakcyjna (jak na przykład plansza 3x3 pola, ładnie zilustrowana, ale przestawienie na niej figurki o jeden, względnie dwa kwadraty z wędrowaniem mnicha Tao po wiosce niewiele ma wspólnego), może to fakt, że po przejściu wszystkich bossów gra nie ma już czym zaskoczyć, a może się czepiam sam nie wiem czego - dość, że po pierwszym okresie dość intensywnego grania od jakiegoś czasu gra na stół nie trafia.
Acha - i kostki się wycierają. Kolorki są na nich namalowane i farba się zdziera. Najlepiej o to zawczasu zadbać.
Grę Seasons najlepiej opisuje słowo 'przyjemna'. Przyjemna dla oka - opracowanie graficzne pierwsza klasa, przykuwające uwagę duże, kolorowe kości, planszetki graczy z wyciętymi miejscami pod żetony. Przyjemna rozgrywka - toczy się w miarę wartko (może prócz ostatnich kolejek, gdzie kolejki graczy potrafią się nieco wydłużyć), zajmuje w sam raz czasu. Element losowości do opanowania, a interakcja polegająca głównie na świadczeniu sobie drobnych złośliwości nie zagęszcza atmosfery nad stołem. Karty dają się poskładać w ciekawie działające, proste układy, jednak nie za bardzo może być tu mowa o epickich combo. W sam raz na krótki, przyjemny wieczór przy herbatniku.
Wadą w naszym odczuciu jest niezbyt przemyślany sposób oznaczania punktów zwycięstwa czy parametrów gry - drewnianymi kosteczkami na płaskich planszetkach. Kosteczki są lekkie, w stosunku do pól, które oznaczają dość duże i niczym nie mocowane - przy energiczniejszym rzucie kośćmi pryskają na boki i lepiej mieć wtedy dobrą pamięć.
Ogólnie - produkt przyjemny. Polecam.
Gra, na której i psy już wieszano, i chwalono pod niebiosa. Jeden z kilku pierwszych produktów powstałych na fali 'wynalezionej' przez Dominiona mechaniki deck-building. Mechaniką zajął się Corey Konieczka, amerykański Trashowiec, co efekt dało, moim zdaniem, znakomity. Gra na tyle prosta, że dadzą się w nią wciągnąć początkujący, na tyle złożona i emocjonująca, że chce się do niej wracać i na tyle zróżnicowana , że można nad nią spędzić wiele godzin. 4 rasy, w miarę zrównoważone, (może z wyjątkiem ssących elfów - gra nimi to zawsze wyzwanie), 4 tryby rozgrywki, które dzięki zastosowaniu wspólnego stosu 'event' wpływającego na grę za każdym razem są inne, ciekawe zastosowanie dwóch 'walut' - złota i wpływów. A wszystko to w jednym pudełku. Z jednym rozszerzeniem, które za rozsądną cenę, o ile komuś spodobała się gra, dodaje 2 rasy, 2 (i pół) nowe tryby rozgrywki i kilka nowych jednostek. Jeżeli ktoś miałby mieć jedną grę i żadnej innej - poleciłbym właśnie Rune Age. I nie dlatego, że jest ze wszystkich najlepszy. Bo nie jest. Dlatego, że można do niego wracać i za każdym razem przeżyć inną przygodę. O ile ktoś lubi ;)
Gra została już tak wychwalona, że pozostaje mi tylko przyłączyć się do chóru. Jednak tematem, który chcę poruszyć jest liczba graczy, a konkretnie "od" - tzn. gra od trzech osób. Jesteśmy z żoną po kilkudziesięciu rozgrywkach w dwie osoby i Chaos sprawdza się świetnie - nawet bez stosowania żadnych 'protez' zasad, które mają ją adoptować do rozgrywek w dwie osoby, a które można znaleźć choćby na BGG. W zasadzie nie zauważyliśmy żadnych 'przeciw' - mimo, że na planszy jest nieco 'luźniej' jeżeli chodzi o liczbę figurek i regiony nie padają jeden po drugim jak muchy - to ani emocji ani konieczności ostrego główkowania nie brakuje. Chaosu dla dwóch graczy absolutnie nie należy się bać :)