Dobry, solidny produkt
Tak skonstruowanej planszówki jeszcze nie widziałam. "Plansza" w tym wypadku to zbyt skromne określenie. To co otrzymujemy to prawdziwy majstersztyk konstrukcyjny. Wielopoziomowa, wielowarstwowa przestrzeń do grania w pełnym trójwymiarze. Za tak przemyślany twór autorom należą się owacje na stojąco. Do tego wszystko ślicznie zilustrowane, z dodatkiem starannie wykonanych plastikowych figurek.
Tyle o oprawie graficznej, a jak przedstawia się sama rozgrywka? Tytuł to pozycja kooperacyjna o prostych zasadach. Bez problemu można do gry zasiąść również z młodszym lub mniej doświadczonym towarzystwem. Rozgrywka przebiega sprawnie, gra w przyjemny sposób prowadzi nas do dalszych etapów przygody. Regrywalność do pewnego stopnia zwiększona jest poprzez zmienne efekty zależne od naszych poczynań. Bardzo lekka i sympatyczna przygoda oparta na współpracy między graczami.
Dlaczego zatem 4, a nie 5? Są dwie kwestie, które mnie osobiście do gry nieco zrażają. Jedna to opis i charakter bohaterów. Nie ma wątpliwości, że zostały one skierowane bardzo mocno do młodego, góra wczesno-nastoletniego odbiorcy. Co mnie, jako osoby, która lata nastoletnie ma już baaardzo daleko za sobą, utrudnia identyfikowanie się z postaciami. A szkoda, bo sama gra może być przyjemną pozycją również dla dorosłego gracza.
Druga kwestia, która w grze mi nieco przeszkadza to zawarcie elementów czysto manualnych. Kiedy nasz ruch, a także jego późniejsza interpretacja, zależne są od dosłownego "pstryknięcia figurki smoka w ogon", to jest to coś co mnie osobiście zniechęca. W takie typowo manualne rzeczy to mogę bawić się grając w Twistera, Jengę, Kalambury, czy też gry czysto imprezowe. Natomiast wrzucanie tego rodzaju elementów do gry przygodowej mnie osobiście nie odpowiada. Rozumiem, że jest to coś, co tym bardziej miało ukierunkować tytuł na odbiorcę małoletniego, jednak moim zdaniem można było to pominąć. Nie mam nic przeciwko losowości, ale lubię gdy jej wynik nie wymaga interpretacji, a tutaj często zdarza się, że przy takich manewrach rezultaty nie są jednoznaczne.
Podsumowując, wydaję mi się, że młodszy odbiorca grą może być zachwycony, wyraźnie została ona stworzona z takim właśnie zamysłem. Co nie zmienia faktu, że i dorosły gracz może się przy "Księdze Cudów" dobrze bawić. Gra to bardzo lekka propozycja kooperacyjnej rozgrywki w zupełnie nowej odsłonie pod względem konstrukcyjnym. Warto chociaż raz zaznać przyjemności z zabawy tą planszą :-)
Jak dla mnie ideał :)
"Posiadłość Szaleństwa", to jedna z tych pozycji, w którą przynajmniej raz warto zagrać. Chociażby po to, żeby zobaczyć jaką niesamowitą formę mogą przyjmować współczesne gry planszowe. Rozgrywka to przygoda, przesycona na wskroś klimatem tak wyrazistym, że wciąga nas w swój świat, pozwalając w pełni zanurzyć się w atmosferze niepokojących wydarzeń.
Gra, jak coraz więcej tego typu tytułów na rynku, wymaga korzystania z darmowej aplikacji. Kiedyś był to dla mnie problem, obecnie jestem już do takiego rozwiązania przyzwyczajona. Aplikacja, nie tylko umożliwia zastosowanie pewnych mechanizmów podnoszących regrywalność tytułu i ułatwiających płynną rozgrywkę, ale również w znacznym stopniu podnosi wrażenie immersji w lovecraftowy świat (ta muzyka, te dźwięki...).
Mechanika gry jest dobrze przemyślana, jednakże aby w pełni ją opanować, grać płynnie o niczym po drodze nie zapominając, trzeba się nieco z tytułem ograć. Z początku może przytrafić się sporo błędów wynikających z niezrozumienia lub przeoczenia. Na szczęście regrywalność tytułu jest spora i nawet kilkukrotne powtórzenie tego samego scenariusza za każdym razem przynosi pewne (mniejsze lub większe) niespodzianki. Przyjemnym zaskoczeniem (aczolwiek bolesnym) było przekonanie się, że na zmianę strategii gra odpowiedziała w adekwatny sposób.
Do wykonania gry nie mam specjalnych zarzutów, chociaż brak jakiejkolwiek wypraski boli bardzo (a cena możliwego do zakupienia dodatkowego raptora jest powalająca...). Niemniej jest to do przeżycia. Gra dla mnie warta swojej (niemałej niestety) ceny. Pełne 5/5.
Dobry, solidny produkt
Bardzo ładnie wykonana i niezwykle prosta karcianka z dużą dozą losowości. Tak myślę można podsumować "Via Magica". Zgodnie ze słowami z instrukcji, jest to swego rodzaju magiczne bingo (czy raczej "incantatum").
Gra przeznaczona raczej dla młodszego odbiorcy, chociaż dla relaksu, na rozgrzewkę, można zagrać i w dojrzałym, planszówkowym gronie. Niemniej, nie jest to tytuł, który królowałby na stole podczas spotkania zagorzałych planszówkowiczów. Jako, że lubię w swojej kolekcji posiadać gry na najróżniejsze okazje i dla różnych grup graczy, "Via Magica" również dołączyła do mojej kolekcji. Myślę, że może również sprawdzić się jako bardzo podstawowe wprowadzenie do poważniejszych pozycji karcianych, jak np. "Pory roku".
Ogólnie biorąc, czwóreczka w swojej kategorii.
Jak dla mnie ideał :)
"Yamatai" to tytuł specyficzny. Z jednej strony mechanika nie jest jakoś wyjątkowo nowatorska, z drugiej jednak, ma ona swój własny charakter. Niby podobnych gier jest wiele, ale już klona wskazać by było raczej ciężko. To sprawia, że pośród całego szeregu innych tytułów, mam ochotę po Yamatai sięgać.
O wykonaniu nie ma co się rozwodzić, zdjęcia mówią wszystko. Gra jest wręcz bajecznie kolorowa, prześliczne grafiki umieszczono na solidnych, grubych kartonikach, a drewniane elementy dodają przyjemności z grania. Days of Wonder jak zwykle trzyma na tym polu wysoki poziom.
Jeśli chodzi o poziom skomplikowania, to plansuje się on gdzieś pomiędzy "Relic Runners", a "Via Nebula". Gra w moim odczuciu nie jest aż tak prosta jak "Via Nebula" (która moim zdaniem świetnie nadaje się do wprowadzenia planszówkowych nowicjuszy w świat nowoczesnych gier planszowych), niemniej nadmiernego wyzwania również nie stanowi. Raczej wymaga rozegrania jednej partii, aby poczuć się w rozgrywce swobodnie, ale potem gra się już zupełnie przyjemnie. Rozgrywka wymaga nieco zastanowienia i pokombinowania, niemniej styków neuronowych nie ma zagrożenia przegrzać. Tytuł oferuje zrównoważony poziom frajdy połączonej z lekkim wyzwaniem.
Naprawdę nie wiem dlaczego i żałuję, że dodruku gry nie będzie, gdyż obecnie bardzo ciężko ją dostać w rozsądnej cenie (przynajmniej wydania polskiego). A szkoda, bo to świetny tytuł, przy którym dobrze mogą spędzić czas zarówno planszówkowi wyjadacze jak i gracze początkujący. W mojej ocenie mocne 4,5 do 5 gwiazdek.
Dobry, solidny produkt
Grze daję mocne 4,5 gwiazdki. Może do pełnej piąteczki ciut mi zabrakło, ale i tak jest to świetna pozycja w kategorii lekkich, szybkich gier na rozgrzewkę.
Przede wszystkim - wykonanie. No cud, miód i orzeszki. Pokryte grubą, transparentną warstwą żywicy(?), ręcznie malowane kafelki to czysta przyjemność grania. Można było przecież zastąpić je kartonikami, a ileż by to wówczas odebrało frajdy i wrażeń estetycznych. Do tego sprytnie skonstruowane pionki, pozwalające na łatwe wyjmowanie elementów planszy, ładne karty i kartoniki, a to wszystko zapakowane w praktyczną wypraskę. Za wykonanie należy się 6 na 5 gwiazdek.
Zasady gry są proste i do wytłumaczenia w 3 minuty. Sama rozgrywka przebiega dynamicznie i dosyć szybko się kończy. Można oczywiście próbować układać bardziej złożone sekwencje planowanych ruchów, jednak zwykle nie ma to większego sensu. Sytuacja na planszy może zmienić się szybko z powodu ruchów przeciwników, szczególnie gdy w ruch wchodzą narzędzia. Dlatego nie ma co podchodzić do tytułu jak do szachów, a raczej zwyczajnie pobawić się na luzie.
Mechanika podobna do tej z "Hej, to moja ryba!" ale "Minerały" podobają mi się o wiele bardziej. Z pewnością ma na to również niemały wpływ wspomniane wykonanie gry. Tymi elementami po prostu chce się grać! Dla mnie super przyjemny tytuł, lekki, doskonały na rozkręcenie wieczoru planszówkowego. Nie wiem czemu tak długo zwlekałam z zakupem, gra wisiała na mojej liście życzeń od wieeelu miesięcy. W końcu zaupiłam i jestem zachwycona.